Czy nie macie czasem wrażenia, że gwiazdy i celebrytki wyglądają podobnie? Te same napuchnięte usta, kocie spojrzenie i podniesione policzki. To skutek nieumiejętnego lub nadmiernego korzystania z zabiegów medycyny estetycznej. Jak w takim razie odmładzać się skutecznie, ale nie zostać kolejnym klonem? Jak usunąć zmarszczki lub powiększyć usta, bez obawy o naruszenie naszej indywidualnej mimiki? Oto 3 rady dotyczące bezpiecznego i naturalnego odmładzania.
Po pierwsze: działaj kompleksowo
To, co dzieje się na naszej twarzy wraz z upływem lat, to zmiany zachodzące zarówno w skórze, jak i w tkance podskórnej. Twarz po 45. roku życia powoli poddaje się skutkom grawitacji i zaczyna opadać, co wpływa na pogorszenie się wyglądu jej konturu. Rysy ulegają zmianie.
Dodatkowo skóra traci elastyczność i dochodzi do zaniku tkanki podskórnej. Pogłębianie się zmarszczek mimicznych tylko potęguje widoczność efektów starzenia się. W takich sytuacjach bardzo często podaje się w policzki kwas hialuronowy (jako suplementację tkanki podskórnej), aby je podnieść i wypełnić oraz przywrócić im młodszy wygląd.
Chciałabym podkreślić, że wszystko w medycynie estetycznej ma swoje miejsce. Nie ma zabiegów złych i dobrych, a wszystko jest kwestią indywidualnego podejścia do pacjenta. Idea podania kwasu hialuronowego w policzki nie jest zła, ale często z powodu wykorzystania jego nadmiernej ilości występują niepożądane efekty w postaci "bułek na policzkach", które zniekształcają naturalne rysy pacjentki - wyjaśnia doktor Urszula Brumer, ekspert medycyny estetycznej i właścicielka kliniki Dr Urszula Brumer Medycyna Młodości. - Zalecałabym zatem umiar albo działanie kompleksowe. Nie poprawimy wyglądu twarzy za pomocą jedynie napinania czy podpierania skóry w nieskończoność, gdyż w pewnym momencie na pewno zaczniemy wyglądać sztucznie.
Aby odmłodzić się bardziej naturalnie i zachować własne rysy, najlepiej zadziałać kompleksowo: jednocześnie na skórę i na tkankę podskórną, dobierając zabiegi do naszych własnych potrzeb, a nie do aktualnej oferty danego gabinetu. Może będzie to osocze z nićmi liftingującymi? Może mezoterapia, zabieg laserowy lub karboksyterapia? Warto szczerze porozmawiać z lekarzem o swoich oczekiwaniach i wątpliwościach. Wyjaśnić, czego sie spodziewamy po zabiegu i wspólnie ustalić najbardziej optymalną strategię działania.
Po drugie: uważaj na "karpiki"
Która z nas nie chciałaby mieć pięknych, pełnych usta jak Angelina Jolie? Niestety, prawda jest taka, że nie każdemu takie wydatne usta pasują.
Po zabiegu powiększania ust nikt nam nie powie wprost, że coś sobie zrobiłyśmy. Ludzie zazwyczaj nie mają odwagi wytykać innym rzucających się w oczy zmian w wyglądzie, ale za to ciężko będzie nam uniknąć szeptów i obgadywania za plecami - mówi dr Urszula Brumer. - Kluczową kwestią jest to, czy nie będzie nam taka sytuacja bardzo przeszkadzać. Jeśli tak, warto dokładnie powiedzieć lekarzowi o naszych oczekiwaniach i obawach, lub nawet skorzystać z polecenia, jeśli mamy taką możliwość. Usta powinny mieć zachowane właściwe proporcje i swoją funkcję, nie powinno być efektu wydętych "karpików".Po zabiegach rewitalizujących (np. mezoterapii osoczem bogatopłytkowym lub metodach z wykorzystaniem komórek macierzystych) efekt powiększenia ust jest nieco inny niż po wypełniaczu. W tym przypadku chodzi bowiem nie o wymodelowanie nowego kształtu ust, ale o ich regenerację i przywrócenie jędrności. Dodatkowo, u osób, które posiadają słabo zaznaczony kontur ust, stosuje się czasami nici rozpuszczalne PDO.
Przed ostatecznym wybraniem metody należy zadać sobie pytanie: czy chcemy mieć duże usta niezależnie od rezultatu czy po prostu chcemy wyglądać ładniej? Dobrze jest się nad tym zastanowić, gdyż zbyt wyraźnie powiększone wargi w stosunku do naszych rysów należą do najbardziej rozpoznawalnych przez otoczenie skutków zabiegów medycyny estetycznej.
Po trzecie: wszystko z umiarem
Zdaniem doktor Brumer, niezależnie od zabiegu i metod, na który się ostatecznie zdecydujemy, zawsze w cenie jest umiar. Spoglądając na takie gwiazdy, jak Sandra Bullock czy Meryl Streep widzimy, że można wyglądać młodo, ale nie w sposób przerysowany. Aby więc nie dopuścić do sytuacji, gdy znajomi zastanawiają się, cos się stało z naszą twarzą, zastosujmy zasadę: "mniej a więcej".
Być może zamiast np. pięciu ampułek jakiegoś produktu, lepsza będzie dla nas jedna? Być może taka dawka już wystarczy, by osiągnąć pożądany przez nas efekt? A jeśli nie, zawsze można umówić się na kolejną wizytę i powtórzyć zabieg. Lepsze to niż odwracanie skutków nieudanej operacji, które jest dość trudne do przeprowadzenia.
Niekiedy spotykam się z sytuacjami, kiedy pacjentka przychodzi do kliniki z zamiarem powiększenia sobie ust, a potem okazuje się, że lepsze będzie dla niej zmniejszenie operacyjne nosa i tym samym przywrócenie rysom twarzy właściwych proporcji - mówi doktor Brumer. - Chcę przez to powiedzieć, że nie zawsze to, czego chcemy okazuje się dla nas dobre w praktyce. Dlatego zawsze warto skorzystać z lekarskiej konsultacji i nie żałować czasu na wspólny dobór właściwej dla nas metody. Tylko traktując siebie indywidualnie i akceptując własną wyjątkowość, nie zasilimy grona podobnie wyglądających do siebie kobiet. Bądźmy piękne, ale i jedyne w swoim rodzaju.
Duże nie znaczy ładne i estetyczne. Pamiętajmy, że inni widzą nas inaczej niż my siebie w lustrze - w lustrze twarz jest płaska, nie widzimy objętości. O absurdach związanych z zabiegami medycyny estetycznej ludzie rozmawiają między sobą, rzadko kto ma odwagę powiedzieć to osobie, której ten temat dotyczy. Dlatego często kobiety nie zdają sobie sprawy, ze może to być przyczyną nie otrzymania np. oczekiwanej pracy. I na koniec refleksja. Żadna z nas nie lubi spotykać na ulicy czy przyjęciu innej kobiety w takich samych butach czy sukience. To czy tym bardziej chcemy spotykać kobiety z takimi samymi twarzami?