Większość ludzi powtarza, że brawura za kierownicą jest raczej domeną mężczyzn. Ale są takie chwile, kiedy poważnie zaczynamy poddawać tę teorię w wątpliwość. Tak jak w przypadku Loretty Lacy.
49letnia kobieta wybrała się na przejażdżkę po Minnesocie. Jechała do szkoły swojej wnuczki. Miała do przejechania, bagatela, około 700 kilometrów. Pierwszy mandat dostała już po 10 kilometrach. Jechała zaledwie 180 km/h. Policjant, który ją zatrzymał dołożył dodatkową karę za brak ubezpieczenia i posiadanie marihuany. Trzydzieści kilometrów później zatrzymano ją po raz kolejny, tym razem za prędkość 159 km/h. Po kolejnej godzinie, kolejne spotkanie ze stróżami prawa. Tym razem 141 km/h. Za każdym razem dostawała też dodatkową karę za brak ubezpieczenia. Na dodatek wszystkiego nie zdążyła na czas do szkoły wnuczki.