Jeśli mówimy o wojnie w Iraku, z reguły mówimy o przegranych, czy zwycięstwach, liczbie zaginionych czy zabitych. Mało kto mówi o innych ofiarach, niemedialnych, mało marketingowych, niedobrych dla wiadomości.
Ale na szczęście one mówią same. Kobiety w Iraku mówią wspólnym głosem o tym czym była dla nich wojna i dlaczego to im należy się pomoc. W samym Bagdadzie przybyło 400 tys. wdów, z których 24 proc. nie umie czytać ani pisać. Większość z nich została wyrwana ze szkół w wieku kilkunastu lat i wydana za mąż, zgodnie z wolą swojego ojca. Dzisiaj żyją w dramatycznej sytuacji, często musząc zajmować się dziećmi. Szacuje się, że takich kobiet może być w Iraku milion. Coraz częściej głośniej dopominają się o swoje prawa. Rząd chce przeznaczyć pieniądze na ich edukacje i wprowadzenie w świat pracy, obawia się jednak, że w restrykcyjnym dla kobiet świeci mogą być z tym problemy. Myślicie, że im się uda?