W roku Marii Skłodowskiej-Curie warto podkreślić wpływ płci żeńskiej na naukę. W tym właśnie celu, w stolicy odbyła się konferencja pt."Kobiety w nauce".
W naszym kraju na studiach przeważają kobiety (wśród absolwentów jest ich niemal 65 proc). W gronie doktorantów też ich nie brakuje - 47 proc. Im wyżej, tym więcej mężczyzn - kobietą jest tylko co piąty polski profesor - ocenia prof. Witko.
Różnicę płci zwraca uwagę w różnych dyscyplinach naukowych. Ze świecą szukać kobiet wśród profesorów astronomii, mechaniki, energetyki, inżynierii chemicznej, budowy maszyn a także nauk teologicznych czy wojskowych. Niewiele więcej można ich znaleźć wśród specjalistów w dziedzinie oceanologii, geodezji, nauk rolniczych, a nawet pielęgniarstwa czy włókiennictwa. Panie profesor dominują za to wyraźnie w dziedzinie biologii, informacji naukowej, nauk filologicznych, pedagogiki, psychologii, stomatologii...
Osiągnięcie parytetu nie grozi w najbliższej przyszłości władzom instytucji naukowych. Z obliczeń prof. Witko wynika, że wśród polskich rektorów uczelni kobiet jest tylko siedem (m.in. na Uniwersytecie Warszawskim i Opolskim czy na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku). W samej PAN, w końcu roku 2010, na 333 członków tylko szesnaście to były kobiety. W gronie kierowników 75 jednostek naukowych PAN kobiet jest tylko sześć.
Niewiele kobiet dociera na naukowy Olimp. Wśród wszystkich noblistów w dziedzinie fizjologii i medycyny kobiet było dziesięć, wśród fizyków - dwie, a chemików - cztery. To, jak silnie zmaskulinizowane są to grona widać, kiedy porównamy je z listami laureatów Nobli literackich i pokojowych, wśród których kobiet jest w sumie 24 (równo po dwanaście) - zauważa prof. Witko.
Paradoksalnie taka sytuacja sprawia jednak, że kobiety bywają w nauce dobre, bo i mają więcej energii. Są też bardziej zdeterminowane, bo z reguły nie oczekuje się od nich, by szły drogą kariery naukowej" - dodała prof. Kuroda.
Obecna na piątkowym była obecna noblistka z 2009 r. w dziedzinie chemii (za badania nad strukturą i funkcją rybosomów) Ada Yonath z Weizmann Institute of Science w Izraelu uważa jednak, że udział kobiet w nauce należy rozważać nie tylko ilościowo, porównując je z gronem mężczyzn, ale też jakościowo - oceniając, na ile się w swojej pracy realizują. Sytuację, w której kobiety mogą się też realizować jako matki, uważa za atut, a nie tylko ograniczenie w naukowej karierze.
Prof. Yonath przedstawiła hipotetyczną sytuację, w której młoda dziewczyna i chłopak idą na studia, później robią doktorat i zaczynają pracę naukową. "Mają świetną pracę na najlepszych uczelniach, dobre publikacje, wypracowują sobie pozycję. Kobieta i mężczyzna. Ale po dwóch, trzech latach przychodzi rozczarowanie - na pewnym etapie nikogo ono nie omija. A zatem oboje intensywnie zastanawiają się, co dalej. Kobieta ma wybór: zostać na uczelni albo urodzić i chować dzieci. Takiej decyzji nie może podjąć mężczyzna. Nie ma innej możliwości, jak kontynuacja kariery. Żałujmy biednych mężczyzn" - żartowała.
"Ja jestem naukowcem, bo to
kocham" - powiedziała noblistka. Dodała, że wiele jej koleżanek z
uczelni doskonale godzi role naukowców i matek. "Często, podczas
występów w mediach albo spotkań z młodzieżą zapraszam też ich rodziców i
nauczycieli, aby im dowieść, że kariera matki i naukowca to nie
sprzeczność" - mówiła.
Źródło: PAP