Rak piersi to kilka nowotworów, które różnią się cechami genetycznymi, morfologicznymi oraz przebiegiem choroby. Najbardziej agresywnym, a zarazem najmniej poznanym jest tzw. potrójnie negatywny rak piersi – mówili onkolodzy 6 maja na konferencji prasowej w Warszawie.
Zdaniem dr Anny Niwińskiej z Centrum Onkologii w Warszawie, najbardziej "wykluczoną" grupę pacjentek z rakiem piersi stanowią te, których rak określany jest jako potrójnie negatywny. Nie posiada on żadnego z powyższych receptorów, a skuteczność jego leczenia jest ciągle bardzo niska.
Raka potrójnie negatywnego ma 10-15 proc. wszystkich pacjentek z rakiem piersi. Charakteryzuje go duża agresywność - rak ten bardzo szybko rośnie i daje przerzuty oraz szybko nawraca. Trudno go diagnozować we wczesnym stadium, gdyż jest słabo wykrywalny w mammografii.
"Zdarza się, że pacjentka, która miała dobre wyniki badania mammograficznego, zgłasza się po kilku miesiącach z guzem piersi wyczuwalnym palpacyjnie. Albo chora zgłasza się z małym guzem, który teoretycznie powinien się dobrze poddawać terapii, a za rok lub dwa lata ma już przerzuty do płuc lub do mózgu. To właśnie jest rak potrójnie negatywny - trudno przewidzieć jego przebieg" - wyjaśniła specjalistka.
Dlatego, pacjentki z tym nowotworem powinny być już od początku leczone bardzo intensywnie. Największym problemem jest jednak to, że w przeciwieństwie do pozostałych raków piersi, możliwości terapeutyczne są tu bardzo niewielkie. Nie ma dużego arsenału leków, z których można skorzystać - nie może to być ani terapia hormonalna, ani leki działające na HER2.
"Jedynie tradycyjne chemioterapeutyki dają pewne efekty. Najskuteczniejsze są taksany i antracykliny, jednak dają odpowiedź u 45 proc. pacjentek z tym rakiem" - wyjaśniła dr Niwińska. Dlatego średni czas przeżycia w tej grupie ciągle jest krótszy niż u chorych z innymi rodzajami raka piersi.
Jak przypomniał dr Pieńkowski, pewne nadzieje na przyszłość dla chorych z potrójnie negatywnym guzem piersi dają badania nad inhibitorami enzymu PARP, który bierze udział w naprawie DNA komórek.
Z ostatnich badań prof. Jana Lubińskiego z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie wynika, że u części pacjentek z tym rakiem bardzo dobre efekty mógłby dawać tani lek stosowany od lat w chemioterapii - tj. cisplatyna. Dotyczy to jednak tylko tych chorych, u których wykryto mutację w genie BRCA1 (większość guzów z tą mutacją jest właśnie potrójnie negatywna). Odkrycie to trzeba jednak potwierdzić w dalszych badaniach.
Według dr Iwony Głogowskiej z Centrum Onkologii w Warszawie, z różnych prac wynika, że efekty chemioterapii u pacjentek z potrójnie negatywnym rakiem piersi można w pewnym stopniu poprawić podając im również lek antyangiogenny, tj. hamujący tworzenie się naczyń odżywiających guza i ułatwiających mu przerzuty. Chodzi o bewacizumab, który obecnie jest stosowany u chorych z rakiem jelita grubego i z rakiem nerki, ale nie ma jeszcze wskazań do terapii raka piersi.
W Polsce w raku piersi można go stosować w ramach tzw. terapii niestandardowej, która od 1 stycznia 2010 r. zaczęła być prowadzona w ramach programu terapeutycznego. Jak oceniła obecna na konferencji dr Maria Górnaś, kierownik Oddziału Kobiecego Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, zmiana ta sprawiła, że o lek można się teraz ubiegać tylko w placówkach, które mają zakontraktowane programy terapeutyczne, a przez to pogorszyła dostęp do bewacizumabu pacjentek leczonych w mniejszych ośrodkach.
PAP - Nauka w Polsce