Święta w USA

Nadchodziły Święta! A to miało być pierwsze Boże Narodzenie spędzone poza domem. I chociaż rodzina goszcząca była dla mnie bardzo miła, to ciągle nie mogłam sobie wyobrazić Świąt z dala od moich bliskich. Pomyślałam, że tylko podtrzymując rodzinne tradycje, uda mi się przetrwać ten czas. Obiecałam Kate i Johnowi, że w Wigilię wspólnie zrobimy pierniczki i powiesimy je na choince. Zapach ciasteczek przyciągnął wszystkich. Robert, tata bliźniąt, wniósł do domu choinkę, a Susie włączyła kolędy. Po tym, jak udekorowaliśmy drzewko a przy kominku wywiesiliśmy skarpety na prezenty od Świętego Mikołaja, pełni emocji i ciekawi co przyniesie jutro, poszliśmy spać.





Obudziły mnie piski dzieci. Wiedziałam, że właśnie otwierają prezenty. Kiedy zeszłam na dół, zobaczyłam, że skarpety wypełnione są słodyczami, a pod choinką piętrzą się prezenty. Kate dostała swój wymarzony domek dla lalek, a John z Robertem montowali właśnie kolejkę chłopca. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Susie wręczyła mi średniej wielkości pudełko i poprosiła, żebym otworzyła. Pomyślałam, że to kolczyki, które ostatnio razem oglądałyśmy. Rozwiązałam wstążkę i otworzyłam opakowanie. Nie wierzyłam własnym oczom, w środku był… bilet do Polski. Moja radość była ogromna. Nie wiedziałam co powiedzieć. W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że Ci ludzie są mi bardzo bliscy – doskonale wiedzieli, co sprawi mi największą radość. Pod biletem znalazłam kartkę od mojego brata z życzeniami: „Wesołych Świąt Siostrzyczko”. Pomyślałam: „co on ma z tym wspólnego”. Ale gdy emocje opadły, Robert i Susie wyjaśnili mi, że jest to wspólny podarunek od nich i od Maćka. Zadzwoniłam do niego i podziękowałam. Poprosił mnie, żebym nic nie mówiła rodzicom, aby i im zrobić niespodziankę.

Święta w Stanach, nie są tak celebrowane jak w Polsce i trwają tylko jeden dzień. Najważniejszym momentem jest uroczysty obiad. Po nim poszliśmy na spacer podziwiać dekoracje przed domami naszych sąsiadów. Następnie zaczęłam szykować się do wyjazdu. Miałam trzy dni, na spakowanie się i kupienie dla wszystkich prezentów.

Kiedy wylądowałam na lotnisku we Wrocławiu, mimo męczącej podróży, czułam się fantastycznie. Byłam podekscytowana na myśl o radości, jaką sprawię rodzicom. Kiedy wyszłam z budynku i zobaczyłam znaną mi taksówkę taty. „Niesamowity braciszek wszystko załatwił” – pomyślałam. Otworzyłam drzwi i spytałam: „Czy może jest pan wolny?”. Tata zaniemówił, nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Przyznał, że w dyspozytorni kazali mu czekać na kogoś ważnego, ale nie pomyślał, że tym kimś będzie jego córka. Wyściskaliśmy się i ruszyliśmy w stronę domu. Od razu chciał powiadomić o wszystkim rodzinę, ale zabroniłam mu. Kiedy zbliżaliśmy się do celu, zatelefonowałam do mamy z pytaniem co słychać. Ot tak po prostu, jedna z wielu rozmów zza wielkiej wody. Zadzwoniłam do drzwi. Mama powiedziała, że musi kończyć, bo ktoś przyszedł. Otworzyła. Tym kimś byłam ja. Nasza radość nie znała granic. Popłakałyśmy się obie. Po chwili do domu wszedł Maciek. Rodzice myśleli, że i dla niego mój przylot będzie niemałą niespodzianką, ale on przecież o wszystkim wiedział…

To z całą pewnością były niezapomniane Święta Bożego Narodzenia.

www.culturalcare.pl
Cultural Care Au Pair
Mokotowska 46a/25
00-543 Warszawa

ostatnia zmiana: 2008-12-03
Komentarze
Polityka Prywatności