Dziewczyny na rusztowaniach

Kobiety w budownictwie? To już było. Lata temu murarki wyrabiały nawet 200 proc. normy, choć przodowników pracy nie dościgały. Dziś kobiety-inżynierki są równie dobre, jak ich koledzy. Ale, niestety, nie są tak samo cenione.

Nie jesteśmy przyzwyczajeni do widoku kobiety na budowie, chociaż pojawiają się one w branży coraz częściej. Projektują, nadzorują, zarządzają. Radzą sobie nie gorzej niż ich koledzy, a jednak zarabiają mniej. Według Banku Danych o Inżynierach, średnie wynagrodzenie inżyniera w Polsce wynosi nieco ponad 4,6 zł. Jego koleżanka po fachu zarabia prawie o 1 tys. zł mniej, a przy tym na swoją pozycję musi pracować znacznie ciężej.

Gumiaki zamiast szpilek

Eliza Wachowiec, członek zarządu firmy deweloperskiej Magnus Group, nie zauważa, by kobiety w branży nieruchomościowej były dyskryminowane. W jej firmie pracuje ich sporo. Jedna z nich jest szefem wybitnie męskiego działu inżynieryjno-technicznego.
– Na ogłoszenie, że poszukujemy, na przykład, „project managera”, 90 proc. zgłoszeń wysyłają mężczyźni. Nie wynika to z tego, że firmy dyskryminują kobiety, a tylko z tego, że techniczne kierunki studiów są wybierane raczej przez chłopców. Nie wszystkie kobiety chcą biegać w gumiakach po placu budowy – mówi Eliza Wachowiec.

Ale w branży rzeczywiście pojawia się coraz więcej kobiet, które ukończyły techniczne uczelnie i w pracy radzą sobie dobrze. Mają zwykle około 30 lat, najczęściej duże zdolności i świeże dyplomy uczelni technicznych. – Dzięki nim na budowach łagodnieje atmosfera, spada poziom emocji, a język staje się bardziej parlamentarny – śmieje się Eliza Wachowiec.

Kobiecy zawód?
Wydaje się, że w branży nieruchomościowo-budowlanej architektki są na uprzywilejowanej pozycji. To zajęcie wybitnie techniczne, ale niezbędna jest tu wyobraźnia i zmysł estetyczny. Choćby dlatego kobiety powinny się tu sprawdzać. Światowej sławy architekt, Zaha Hadid uważa jednak, że nawet w tej branży dziewczyny mają gorzej. Prof. Ewa Kuryłowicz, która wykłada na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej i zajmuje się projektowaniem w firmie APA Kuryłowicz & Associates, obserwuje, że studia architektoniczne kończy mniej więcej tyle samo kobiet, co mężczyzn. Jednak na taką pracę decyduje się mniej przestawicielek płci pięknej.
– Jeżeli w jakiś zawód wpisane są długie godziny pracy i późne powroty do domu, to mniej kobiet go wybiera. One często mają nieco inne priorytety i więcej zajęć związanych z rodziną, nawet przy bardzo partnerskich układach z mężem – tłumaczy Ewa Kuryłowicz.

Jak sama przyznaje, bardziej znany jest jej mąż, prof. Stefan Kuryłowicz, prezes APAKA. Nie jest to żadna dyskryminacja. Firma to jego pomysł i jego konik. Praca, jaką wykonuje, wiąże się ze stresującymi negocjacjami i odpowiedzialnością za pieniądze klienta. Ona zawsze wolała projektować i to właśnie robi.
– Kiedy zaczynałam pracę na politechnice, było mi trudniej w konkurencji z moimi kolegami. Żeby osiągnąć to samo, co oni, musiałam pracować znacznie więcej. Niestety, ten „kobiecy” problem ciągle istnieje na uczelniach, zwłaszcza w początkach ich kariery – uważa prof. Ewa Kuryłowicz.
Z dyskryminacją ze względu na płeć nie spotyka się Marzanna Walo, która zajmuje się doradztwem personalnym w budownictwie w firmie Naj International. Nie styka się ona jednak z ludźmi w początkowej fazie kariery, kiedy taki problem może być najbardziej widoczny. Choć przyznaje, że kobiety czasem mają mniejsze oczekiwania finansowe od swoich kolegów, mimo wykonywania tej samej pracy. – To może wynikać z kobiecej tożsamości kulturowej: kobiety oczekują pieniędzy za coś, co już osiągnęły i gdzie są pewniejsze swojej wartości. Mężczyźni zaś negocjują już na poczet przyszłych osiągnięć – tłumaczy Marzanna Walo.

Strach przed matkami

Skoro kobiety-inżynierki dorównują swym kolegom, to czego boją się pracodawcy? Oczywiście, ich macierzyństwa. Ale kiedy na rynku brakuje inżynierów i zmienia się społeczne nastawienie do „typowo męskich” zawodów, to i problem zyskuje inny wymiar. Zwłaszcza, jeśli kandydatka do pracy ma już pewne doświadczenie. Koleżanki prof. Ewy Kuryłowicz z międzynarodowej organizacji Unia Kobiet Architektów narzekają na swoją sytuację
w Stanach Zjednoczonych. W konserwatywnym społeczeństwie trudniej jest się im wybić. Całkiem dobrze radzą sobie architektki ze Starego Kontynentu oraz... Japonki. Te ostatnie, w wybitnie zmaskulizowanym społeczeństwie przebijają się dopiero od niedawna i zaczynają odnosić pierwsze sukcesy.

Mniejsza kasa, ta sama praca

Jak sytuacja wygląda w Polsce? Średnie wynagrodzenie wykonujących zawód inżynierski mężczyzn wynosi 4679 zł. Kobiety zarabiają mniej – 3697 zł. Różnica jest widoczna na każdym stanowisku i w każdym regionie. Te, które już zdecydują się zostać inżynierami, wybierają takie kierunki studiów jak architektura, konstrukcje budowlane czy inżynieria środowiska. Znacznie rzadziej zajmują stanowiska kierownicze, rzadziej też pracują w nadzorze technicznym. – To nie jest nagminne, ale kobiety mają mniejsze szanse na pracę w charkterze inżyniera. Są fizycznie słabsze, dlatego trudniej im wedrzeć się na ten rynek. Nie chcę być źle zrozumiana, ale często w firmach, które potrzebują inżynierów, szefami są panowie po pięćdziesiątce, którzy nie są przyzwyczajeni do kobiet pracowników – uważa Małgorzata Orłowska, starszy konsultant ds. rekrutacji z Banku Danych o Inżynierach.
Co więc zrobi szef, który chce zatrudnić w firmie specjalistę i ma do wyboru dwoje tak samo doświadczonych i wykształconych ludzi: kobietę i mężczyznę?
– Zatrudniłbym oboje – żartuje Arno Ruijtenbeek, prezes Tebodin SAP-Projekt, firmy konsultingowo-inżynieryjnej. – W branży tak bardzo brakuje dobrych specjalistów, że nie można przepuścić takiej okazji. Ale obserwuję pozytywną dyskryminację kobiet, więc pewnie to „ją” bym wybrał. Ale muszę przyznać, że moje doświadczenia z pracownikami i pracownicami są podobne: współpraca z każdą płcią czasem układa się doskonale, a czasem jest niezbyt udana – dodaje Arno Ruijtenbeek. 
W Polsce sytuacja kobiet nie jest najgorsza, choć ciągle pozostawia wiele do życzenia. Kiedy będą one zarabiały na równi z mężczyznami? Oby wkrótce. Bo oprócz tego, że łagodzą budowlane obyczaje, to często są od nas – facetów – po prostu lepsze, zdolniejsze i bardziej zorganizowane.

Emil Górecki

ostatnia zmiana: 2008-06-19
Komentarze
Polityka Prywatności